V wyjazd 2007IV wyjazd 2006III wyjazd 2005II wyjazd 2005I wyjazd 2004GALERIANASZA GALERIANAPISALI O NASKRESOWIACYKLASZTORSTRONA SZKOŁYLINKIMULTIMEDIADAWNY ZBARAŻVARIANagrobek DanusiTOP LISTA KRESYKRESY WSCHODNIE STRONA GŁÓWNAFUNDACJA LONGINUSHISTORIA CMENTARZAKONTAKTKSIĘGA GOŚCIKRESY

 

 

 

Ilekroć zadzwoni telefon i usłyszę w słuchawce głos łańcuckiego starosty, tyle razy zaczyna się dziać cos ważnego. Tym razem też tak było. Usłyszałem słowo ZBARAŻ. Słowo od Sienkiewicza, słowo, które ma to swoje mocne zabarwienie. Które jest tak bardzo nasze. Usłyszałem: jedziemy do Zbaraża. Zabieramy cię z sobą.

(wyjazd) W HISTORIĘ POLSKI

         To się zaczęło w 1999 roku. Mieszkańcy Łańcuta, państwo Alina i Ireneusz Skrzypczakowie, wędrując wakacyjnie po Podolu i Wołyniu, dotarli do Zbaraża. Zainteresował ich szczególnie polski cmentarz. Może dlatego, że nie można było na jego teren wejść. Tak był zarośnięty.

         Państwo Skrzypczakowie nie mają żadnych związków rodzinnych z Kresami. Ideę, aby coś z tym cmentarzem zrobić, bo jest tak okropnie zarośnięty, wybudowali w sobie niebawem. W Łańcucie działa Zespół Szkół nr 2., w którym utworzono klasy o profilu wojskowym. Państwo Skrzypczakowie przedstawili projekt opieki nad cmentarzem w Zbarażu. Opiekunami mieli być uczniowie „wojskowych klas”, szkoła. Dyrektor Zespołu Szkół, Stanisław Gwizdak, projekt zaakceptował. Po pewnym czasie pani Alina nawiązała bliski kontakt ze szkołą (dokładnie – z Zespołem Szkół), zaczęła w niej pracować. Naucza historii.

         Pierwszy wyjazd uczniów do Zbaraża nastąpił w 2004 roku. Dziś, gdy Państwo czytacie te słowa, uczniowie są tam czwarty raz. Cmentarz ma około 3 ha powierzchni, około 1000 nagrobków. Krzewy, które najbardziej utrudniały wejście, wycięto na trzech czwartych powierzchni. Cmentarz – notuję wypowiedź uczestnika pierwszej wyprawy – wyglądał, jak zarośnięta dzungla. Nagrobków w ogóle nie było widać. Zdewastowany, pomniki poniszczone, dużo odrąbanych głów. Kilkucentymetrowa warstwa mchu.

         Teraz już cmentarz widać. Wiele pomników wyczyścili, powycinali to, co wyciąć było trzeba, spryskują środkami niszczącymi rośliny itd. Wszystko robią konsultując z konserwatorami ochrony zabytków, z botanikami. Spisują wszystkie groby i widniejące na nich inskrypcje. Zajęli się też topografią cmentarza. Zrobili fotograficzną dokumentację. Pan Ireneusz Skrzypczak jest zawodowym fotografem. Ich fotograficzne wystawy były w wielu polskich miastach. Cmentarzem w Zbarażu zaczęli się interesować naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

         Pobyt w zbarażskim internacie nie jest łatwy. Warunki są spartańskie. Szkoła przetrwania. W czasie pierwszego pobytu woda była w kranach o trzeciej w nocy i krótko. Nie wszyscy mogli zdążyć. Nauczyciele mówią, że to wspaniała młodzież. Nie tylko, że za te, nielekkie przecież prace, nikt im nie płaci, to jeszcze sami muszą wpłacić po 60 złotych na obiady, a śniadania i kolacje są „w własnym zakresie”. Mimo to chętnych na kolejne wyjazdy za każdym razem jest więcej, niż może pomieścić wynajmowany przez szkołę autokar. A o zbarażskim cmentarzu mówią „nasz cmentarz”. Nie „polski cmentarz”, ale nasz. Rocznie z Łańcuta do Zbaraża jedzie do pracy 80 osób. Turnusy są dwa, po 40 osób każdy. Turnus, to jeden tydzień.

Od niedawna pan Ireneusz Skrzypczak uruchomił internetową stronę www.zbaraz.pl Jest na niej dużo ciekawych materiałów. A przy tym zaczyna być nieco lżej. Internetowi czytelnicy na rzecz kontynuowania i rozszerzania akcji zaczynają przesyłać pieniądze. To już się zdarza. Zdarzył się nawet przekaz sumy 350 zł

         Wicedyrektor Zespołu Szkół nr 2., pan Janusz Kwolek, który w tegorocznym wiosennym wyjeździe nie mógł uczestniczyć, zastanawiał się, czy na cmentarz przyszły Babcie. My je tak nazwaliśmy. Polki. Mieszkanki Zbaraża. Przychodziły wdzięczne, bo po odkrzaczeniu mogą na cmentarz wejść. Odszukały groby bliskich. Przynosiły nam butelkę wody, czasem siatkę gruszek. Kiedyś jedna chciała naszym uczniom dać jakieś pieniądze na lody. Niejednokrotnie w ich oczach widzieliśmy łzy.

         No, ale to Polki. Na dodatek „rodzinnie zainteresowane”. Okazuje się jednak, że postawa i praca młodzieży z łańcuckiej szkoły, zrodziły sympatię dla polskiego cmentarza również wśród Ukraińców. Idziemy ulicą, rozmawiamy. Taksówkarz słyszący naszą mowę pyta, czy już byliśmy w polskim kościele, czy byliśmy na zamku i na polskim cmentarzu. Te trzy obiekty wymienia niemal machinalnie. Widać to właśnie one, według mówiącego, są tymi, które każdy przyjeżdżający z Polski musi nawiedzić. A po chwili dodał, że tuz przy polskim cmentarzu buduje się jakiś pawilon. I żebyśmy zaprotestowali. Bo jak można pawilonem – takim dużym – zasłaniać cmentarz. A do tego w tym pawilonie mają ponoć być potańcówki. Jakiś bar. Mówiący to Ukrainiec był szczerze wzburzony.

         Do Zbaraża pojechałem z Adamem Krzysztoniem, starostą łańcuckim, i z dwiema radnymi powiatu łańcuckiego: z panią Haliną Dudek (dyrektor gimnazjum w Medyni Głogowskiej) i panią Elżbietą Ulman (lekarz z Albigowej). Na cmentarzu byliśmy 10 czerwca. Zrobiłem masę zdjęć. Kilka z nich przesyłam. Następnego dnia przyjechali z Łańcuta uczestnicy kolejnego turnusu. Dowiedziałem się, że na cmentarzu odnaleźli groby rodzinne ks. abp. Ignacego Tokarczuka, w tym grób Jego dziadków. Rozmawiałem z nauczycielami. Wszyscy mówili, ze młodziez jest wspaniała. A ja myślę, że oni są równie wspaniali. I dotąd wymienieni, i poznani w Zbarażu Aneta Michno (polonistka, której głębokie, piękne słowa wygłoszone w Krzemieńcu nad grobem matki Juliusza Słowackiego wszystkim nam głęboko zapadły w pamieć) i Marcin Grochowina (opiekun uczniów Maksymiliana Bartnika i Rafała Sadleja, twórców elektronicznych dzwonów, które od 13 czerwca, od dnia św. Antoniego, miały zacząć swoją „pracę” – i rzeczywiście zaczęły – na wieży katolickiego kościoła) i poznana przed mikrofonem rzeszowskiego Radia Via pani Renata Lepak. W Radio z panią Lepak rozmawiałem o ich szkole i ich zbarażskich zainteresowaniach. Moja rozmówczyni jest również w gronie osób tworzących to dzieło.

Katolicki kościół w Zbarażu prowadzą bernardyni. Jest pod wezwaniem św. Antoniego. Stąd te dzwony na 13 czerwca. Rzecz z dzwonami, to osobna sprawa Zespołu Szkół nr 2 w Zbarażu.

 W katolickim, polskim, kościele zrobiliśmy ze starostą wiele zdjęć. W tym zdjęcie tablicy mówiącej, że to właśnie tu, ks. Ignacy Tokarczuk odprawił mszę prymicyjną.

Tekst i zdjęcia

Stanisław Szczepański

 

Stroną administruje Fundacja Longinus