Dźwignęliśmy polskie krzyże
Połamane kamienne płyty, powalone krzyże,
otwarte grobowce, butelki po wódce. Tak wygląda polski cmentarz w
Zbarażu na Ukrainie.
Uczniowie Liceum Wojskowego w Łańcucie chcą przywrócić
polskiemu cmentarzowi miejscu należną cześć.
ZbarażMiasto rejonowe na zachodniej Ukrainie w obwodzie
tarnopolskim. Do 1939 r. położone w Małopolsce Wschodniej miasto
było zamieszkiwane przez Żydów, Polaków i Ukraińców. W 1649 r.
miała tu miejsce słynna obrona zamku i miasta przed
sprzymierzonymi siłami Kozaków i Tatarów. Oblężony wówczas
14-tysięczny polski obóz przez 53 dni bronił się pod naporem
ponad 250-tysięcznej armii wroga.
Cztery hektary zabytkowego cmentarza przez 62 lata porastał las.
W tym lesie, między grobami z figurami aniołów i świętych, ktoś
urządził pijacką melinę i wysypisko śmieci. Potem w tych śmieciach
odnajdywano ludzkie kości...
Od 5 lat uczniowie Liceum Wojskowego w Łańcucie próbują przywrócić
temu miejscu należną cześć. Oni wiedzą, że polski cmentarz w
ukraińskim Zbarażu to perła architektury. Niektórzy znawcy
nekropolii nazywają go małym Łyczakowem.
Rozciąga się wzdłuż szerokiej ulicy 13-tysięcznego miasteczka. Z
jednej strony otacza go metrowej wysokości kamienny mur, z
pozostałych - rzadkie zarośla i bita dróżka, która prowadzi do
okolicznych domów. W pobliżu - przystanek autobusowy, sklep
spożywczy, kiosk.
11 dzieci do komunii
Cały Zbaraż sprawia przygnębiające wrażenie: szarobure budynki,
dziury w jezdniach, brud na chodnikach. Od upadku ZSRR niewiele się
tu zmieniło. Tylko sklepy są lepiej zaopatrzone, a na ulicach
częściej słychać ukraiński. I jeszcze to, że otwarte są cerkwie i
barokowy kościół rzymskokatolicki, prowadzony przez Bernardynów. Na
codzienną mszę św. przychodzi kilka osób, cała parafia liczy ok. 70
wiernych. Ale proboszcz, ojciec Anatol Zadojko, i tak jest
zadowolony.
- W tym roku do pierwszej komunii świętej przystąpiło 11 dzieci. To
dobrze wróży na przyszłość.
Tu leżą nasi
Właśnie z miejscowymi Polakami wiąże się historia zbaraskiego
cmentarza. Tu spoczywają ich rodzice, dziadowie i dalsi przodkowie.
Najstarszy nagrobek pochodzi z 1803 r., ale niewykluczone, że w
ziemi leżą jeszcze starsze. Dawno temu zwalił je czas, może czyjaś
ręka. A potem, za komuny, już nie było nikogo, kto chciałby je
podnieść.
Tak było do 2003 roku, gdy Zbaraż odwiedził Ireneusz Skrzypczak z
Łańcuta - fotograf, współzałożyciel Fundacji Longinus, której
zadaniem jest m.in. opieka nad polskimi grobami na Wschodzie.
Postanowił, że odkryje tę nekropolię dla współczesnych i przyszłych
pokoleń.
Wielka harówka
Kolejny raz przyjechał z żoną Aliną, nauczycielką historii w
łańcuckim Liceum Wojskowym, jej uczniami oraz innymi pedagogami.
- Większości grobów nie było nawet widać, a my przywieźliśmy tylko
motyki, sekatory i dwie siekiery - wspomina Renata Lepak,
wychowawczyni. - Myśleliśmy, że będziemy sprzątać, plewić, a tu
trzeba było przygotować się na harówkę. Musieliśmy dokupić w Zbarażu
kilkadziesiąt siekier.
W ciągu paru dni udało się odkryć i z grubsza oczyścić kilkanaście
nagrobków. Ukraińcy ze zdziwieniem patrzyli, jak 40 młodzików w
polowych mundurach walczy z chaszczami, konarami drzew, z tarniną...
Nie wszyscy byli przyjaźni. Dogadywali im, ktoś przeklął, komuś
wyrwało się, że nie trzeba tu Polaków...
- Ale znaleźli się i tacy, którzy gratulowali nam - wspomina Renata
Lepak. - Pewna pani wyznała, że ukraińska młodzież nie zdobyłaby się
na taki czyn w stosunku do swoich zniszczonych cmentarzy.
Ślady nie zginą
Wkrótce na zapomnianą nekropolię odważyli się przyjść tutejsi
Polacy. Jak ta staruszka, która całe lata marzyła o odnalezieniu
grobu swoich rodziców. Albo staruszek, który dopiero dzięki
łańcuckim licealistom uwierzył, że ślady dawnych Polaków ze Zbaraża
jednak nie zaginą. Przyszło ich więcej - jeszcze nie całkiem pewnie,
lecz z rosnącą wiarą, że po dziesięcioleciach milczenia, palenia
zniczy w domowych ołtarzykach, będzie im dane zmówić modlitwę przy
grobach rodaków.
Praca jako nagroda
Z każdym rokiem uczniów z Łańcuta chętnych do pracy na cmentarzu
przybywa. Ale nie każdy może przyjechać.
- Wyjazd jest nagrodą za dobre wyniki w nauce - tłumaczy Janusz
Kwolek, wicedyrektor szkoły. - Bo oprócz renowacji cmentarza są w
programie także wycieczki, jak ostatnio - do Kamieńca Podolskiego.
Tej jesieni do Zbaraża przyjechało 47 licealistów. Aż 30 chętnym
dyrekcja musiała odmówić. Nie dlatego, że byli gorsi, lecz dlatego,
że nie zmieściliby się w autokarze.
- Zabraliśmy głównie klasy maturalne - mówi wicedyrektor Kwolek. -
Młodsze będą mieć jeszcze okazję zostawić tu trochę potu. Żeby
nekropolię doprowadzić do porządku i ją ogrodzić, trzeba wiele
czasu.
Ogrodzenie jest niezbędne. Bo teraz między zabytkowymi pomnikami
pasą się kozy i buszują kury.
- To z tego gospodarstwa - pokazuje pobliski dom dziewczyna
czyszcząca pokryty mchem nagrobek. - Zwracaliśmy uwagę właścicielce,
by nie wpuszczała tu zwierząt..Najlepsza lekcja historii
Ale więcej szkody uczynili ludzie. Od 1945 r., gdy na cmentarzu
przestano cokolwiek robić, powoli zamieniał się w składowisko
odpadów. Dzisiaj próżno by szukać sprawców, ale wiadomo, że najpierw
sowiecka, a później ukraińska władza przymykała na to oko.
- Odnaleźliśmy zniszczony grobowiec Bernardynów - opowiada I.
Skrzypczak. - Wejście było zburzone, wewnątrz - zbutwiałe trumny, z
których wystawały kości. Zamurowaliśmy właz. Zakonnicy spoczywają
już w spokoju.
Kości... Wyjmowane z ziemi, z zarośli, spomiędzy śmieci. Starannie
grzebane z powrotem.
- To przejmujące uczucie - zwierza się Bernadeta Rusinek z III c. -
Trzymasz w dłoniach kość i zastanawiasz się, czyja jest: kobiety,
mężczyzny, dziecka?
Kilka metrów od Bernadety na klęczkach pracuje jej klasowa koleżanka
Ewelina Pieniążek. Wyrywa chwasty, odgarnia ziemię z nagrobnej
płyty.
- To najlepsza lekcja historii. Kształtuje postawy patriotyczne,
zapada głęboko w pamięć - twierdzi.
Ewelina co chwilę spogląda ku drodze, jakby na kogoś czekała.
- Myślałam, że przyjdą nam pomóc miejscowi Polacy. Nie przeczę,
zaglądają, ale niewielu jest chętnych. A przecież ksiądz prosił z
ambony i nawet w Radiu Zbaraż był komunikat. Redaktorka Nadia, choć
Ukrainka, osobiście apelowała.
Niepamięć to grzech
A jednak ktoś przyszedł. Starsza kobieta w kolorowej chustce uwija
się z motyką między mogiłami.
- Tu leżą moi rodzice - mówi Stefania Hanusiewicz. - Za wiele sił to
ja już nie mam, ale zawsze coś zrobię. Wokół tyle opuszczonych,
bezimiennych mogił. Grzechem byłoby nie pamiętać.
- Dziś jest jedna kobieta, jutro może będzie więcej - mówi o. Anatol
Zadojko. Zaraz po mszy św. zrzucił habit, wciągnął wytarte dżinsy i
popędził na cmentarz. Jest młody, niestraszna mu żadna robota.
Trzeba rąbać siekierą, to rąbie; trzeba kopać, to kopie; trzeba
dźwigać powalone fragmenty pomników, to dźwiga...
Od 5 lat trwa inwentaryzacja cmentarza. Trzeba spisać każdą literę,
cyfrę, datę. Czasem uda się od razu odszyfrować, lecz częściej jest
to benedyktyńska praca.
- Grobów z inskrypcjami jest dużo ponad tysiąc, jednak na wielu
widnieje po kilka imion i nazwisk - wyjaśnia Skrzypczak. - Niemało
jest też nagrobków bez żadnych danych o zmarłym albo leżą napisami
do ziemi. Kilkanaście odwróciliśmy, udało się odczytać.
Tokarczukowie i inni
Zbaraska nekropolia obfituje w znane nazwiska: Daszyńscy,
Kaczorowscy, Tokarczukowie...
- Pochowany jest tu pradziadek arcybiskupa Ignacego Tokarczuka, a
niewykluczone, że też inni bliscy, bo nazwisko wyryte jest na kilku
pomnikach - mówi Skrzypczak. - Kiedy mieszkający w zachodniej Polsce
potomkowie zbarażan dowiedzieli się z Internetu o renowacji
cmentarza, poprosili nas o pomoc w odszukaniu grobów ich krewnych.
Udało się m.in. odnaleźć pomnik Stanisława Kruczkowskiego, przed
wojną sekretarza magistratu w Zbarażu.
|
Łańcucki dzwon zabrzmiał nad
Ukrainą (FILMY!) |
ŁAŃCUT, ZBARAŻ na Ukrainie
To był pierwszy od 60 lat odpust na św. Antoniego z dzwonami |
Maksymilian Bartnik na kościelnej wieży w Zbarażu
przygotowuje do montażu głośniki tubowe. To z nich
popłyną dźwięki dzwonu.
Fot: ARCHIWUM SZKOŁY
|
Uczniowie Zespołu Szkół nr 2 w Łańcucie już nie tylko
ratują polski cmentarz w Zbarażu. Zawieźli tam, zrobiony
przez siebie, dzwon.
|
Zbaraż to bardzo dobrze znane łańcuckim licealistom ukraińskie
miasteczko. Przyjeżdżają tam regularnie od kilku lat. Cel
zawsze był jeden: ratować zaniedbany, zniszczony i zrujnowany
polski cmentarz.
- I tym razem nie obeszło się bez ciężkiej pracy przy
wycince drzew i krzewów - mówi Ireneusz Skrzypczak, absolwent
ZS nr 2, który teraz zakłada Stowarzyszenie Pomocy Zbarażowi.
|
|
Szukam mogiły przodka. Pomóżcie!
ZOBACZ FILMY Z WYPRAWY LICEALISTÓW DO ZBARAŻA
|
|
"Na cmentarzu w Zbarażu leży mój dziadek Paweł
Konysz. Może trafiliście na jego nagrobek?” - podpisano:
Przemysław Konysz.
Takich wpisów w księdze gości strony internetowej
www.zbaraz.pl jest wiele.
- Piszą, ale i dzwonią, głównie mieszkańcy Polski
zachodniej i północnej. Jesteśmy dla nich ostatnią
nadzieją na odszukanie mogił przodków - mówi Skrzypczak
dodając, że grób dziadka Przemysława Konysza udało się
odnaleźć. - Znaleźliśmy tę, oraz kilka innych mogił,
których szukali ludzie z całej Polski.
O zbaraskich grobach powstała już spora dokumentacja. Są
w niej zdjęcia, opisy, mapy. Ma z tego powstać prawdziwa
historyczna monografia dotycząca polskiego cmentarza na
Ukrainie.
|
|
Mam takie marzenie: żeby zagrały dzwony
- Już dawno proboszcz zbaraskiej parafii powiedział
nam o tym. Postanowiliśmy pomóc i w tej sprawie - mówi
Ireneusz Skrzypczak.
Niestety, zwieszenie tradycyjnego dzwonu na kruchej i
zniszczonej wieży zbaraskiego kościoła, nie wchodziło
w grę. Uczniowie ZS nr 2 zaczęli więc konstruować
dzwon elektroniczny.
- To w zasadzie mały komputer z dużymi głośnikami -
mówi Marcin Grochowina, nauczyciel ZS nr 2 w Łańcucie,
który z uczniami Maksymilianem Bartnikiem i Tomaszem
Balawejdrem przez kilka ostatnich miesięcy robił dzwon
dla Zbaraża.
Dzwon zabrzmiał 13 czerwca, w samo południe, czyli w
odpust św. Antoniego, patrona parafii w Zbarażu.
- Kiedy pojedziemy tam z kolejną ekspedycją we wrześniu,
zaprogramujemy dzwon tak, aby na Boże Narodzenie
odgrywał również kolędy - mówi Skrzypczak.
|
|
Mateusz Mazur
m.mazur@gcnowiny.pl
18. Lipca 2006 04:00
|
Robimy dzwon dla Zbaraża
Mateusz Mazur 2006-03-16
12:49:34
Porządkowali już polski cmentarz na Ukrainie, a
teraz...
Elektroniczny dzwon dla polskiej parafii w Zbarażu na
Ukrainie - taką niecodzienną pracą dyplomową kończą naukę uczniowie
Zespołu Szkół nr 2.
-
Ksiądz proboszcz zbaraskiej parafii powiedział nam kiedyś, że dzwon
jest jego marzeniem - mówi Ireneusz Skrzypczak, absolwent ZS nr 2,
który teraz zakłada Stowarzyszenie Pomocy Zbarażowi. - O takim
prawdziwym niestety nie może być mowy. Drewniana, zniszczona wieża kościelna
go nie udźwignie. Wpadliśmy więc na pomysł, aby brąz zastąpić
elektroniką.
Sprzątali,
a teraz podzwonią
To
między innymi z jego inicjatywy młodzież z ZS nr 2 już kilkakrotnie
wyjeżdżała na Ukrainę.
- Porządkowaliśmy tam polski, bardzo zaniedbany cmentarz. Kolejny
wyjazd zaplanowaliśmy na czerwiec - mówi Janusz Kwolek, zastępca
dyrektora ZS nr 2.
Do Zbaraża pojadą wtedy dwie grupy uczniów. Być może dołączą do
nich również tegoroczni maturzyści.
- Jesteśmy przygotowani, bo młodzież zebrała ok. 3 tys. zł pakując
towary w łańcuckich sklepach. Za te pieniądze kupimy sprzęty
potrzebne do ratowania zabytkowych pomników nagrobnych - dodaje Janusz
Gwizdak, dyrektor ZS.
Sercem
dzwonu jest linux
Przy
okazji czerwcowej wizyty w Zbarażu uczniowie zainstalują dzwon na wieży
tamtejszego kościoła. Prace na jego skonstruowaniem właśnie trwają.
- Zaprojektowaliśmy go w oparciu o darmowy system operacyjny Linux. To
alternatywa do znanego niemal wszystkim Windowsa. Poza tym, dzwon dla
parafii to nic innego jak mały komputer, który będzie emitował
odpowiednie sygnały - tłumaczy Marcin Grochowina, nauczyciel opiekujący
się uczniami, którzy konstruują dzwon.
Zagra
dumkę i barkę
-
Będzie dzwonił w południe na Anioł Pański, ale odegra również
tzw. kuranty. Chcemy, aby grał "Dumkę na wygnaniu” Gosławskiego
oraz "Barkę”, którą uczniowie nieraz śpiewali w czasie swoich
wizyt w Zbarażu - powiedziała Alina Skrzypczak, nauczyciel historii w
ZS nr 2.
- Zegar będzie elektroniczny, ale z sercem, którym będzie Linux - mówią Maksymilian Bartnik, Tomasz Balawejder i ich nauczyciel
przedmiotów elektronicznych Marcin Grochowina.
|
Jedziemy ratować polski cmentarz
Zbarażu na Ukrainie 2005-09-29
ŁAŃCUT
Czeka ich karczowanie lasu i budowa ogrodzenia
Prawie
50 uczniów i uczennic z klas wojskowych Zespołu Szkół nr 2 w Łańcucie
pojedzie ratować polski cmentarz w Zbarażu na Ukrainie.
-
To nawet nie był las. Raczej busz albo dżungla - opisuje stan polskiego
cmentarza w Zbarażu Anna Frączek, tegoroczna maturzystka z ZS nr 2 w Łańcucie.
Razem z kolegami i koleżankami ze swojej szkoły wiosną tego roku przez
kilka dni porządkowała zapomniany polski cmentarz w Zbarażu.
- Dopiero po wycięciu chaszczy można było zobaczyć piękne pomniki
nagrobne. Trzeba było przy tym bardzo uważać na różne pułapki, zwłaszcza
na otwarte groby. Byłyśmy pewne, że ludzka stopa nie stanęła tam od
wielu lat - dodaje Kamila Karp z ZS nr 2.
Zostało
jeszcze mnóstwo pracy
Tuż
po powrocie do Łańcuta zapadła decyzja: do Zbaraża wracamy jesienią.
- Ani wtedy, ani teraz, nikogo nie trzeba było do tego przekonywać -
mówi Janusz Kwolek, zastępca dyrektora ZS nr 2 w Łańcucie. - Tym razem
do uczniów, którzy już byli w Zbarażu, dołączą nowicjusze. Musimy
ich "przeszkolić”, bo maturzyści niedługo opuszczą szkołę, a
chcemy do Zbaraża jeździć jeszcze wielokrotnie.
Według szacunków Kwolka uporządkowania wymaga jeszcze co najmniej połowa
cmentarza. Oprócz wycinania drzew i krzewów, młodzież podczas najbliższego
wyjazdu zacznie też budować ogrodzenie. Potrzebne do tego materiały dał
łańcucki Śrubex.
- Musimy ogrodzić cmentarz. Trochę to smutne, ale uporządkowaną przez
nas część nekropolii Ukraińcy zaczynają wykorzystywać do chowania
zmarłych - opowiada Kwolek.
Nie
zabraknie profesjonalistów
Tym
razem z łańcucką młodzieżą do Zbaraża pojedzie też kamieniarz. Zgłosił
się do szkoły po artykule na ten temat w Nowinach. - Dzięki jego pomocy
łatwiej i lepiej naprawimy wiele nagrobków - mówi Kwolek.
Licealiści z Łańcuta przy okazji wizyt w Zbarażu przygotowują mapę
cmentarza z listą pochowanych tam Polaków. - Zgłaszają się do nas
ludzie z całego kraju, aby dzięki temu odszukać swoich krewnych. To dla
nich jedyna szansa - powiedział Kwolek.
To
ostatnie przygotowania przed poniedziałkowym wyjazdem na Ukrainę
Fot:
KRYSTYNA BARANOWSKA
|
Uczniowie ratują cmentarz
Mateusz Mazur 2005-06-21
11:38:27
ŁAŃCUT
Uczniowie Liceum wojskowego porządkują zapomnianą nekropolię
Tydzień
przy karczowaniu lasu w Zbarażu na Ukrainie spędziło 46 uczniów łańcuckiego
Liceum Wojskowego. Zamiast leżeć na plaży chcieli uporządkować stary
polski cmentarz.
Pod
rosnący w samym centrum Zbaraża na Ukrainie las podjeżdża autokar z
uczniami z Łańcuta. Alina Skrzypczak, nauczycielka historii, wskazując
na gąszcz drzew mówi: - To jest ten cmentarz.
- Nie mogliśmy uwierzyć, bo to nawet nie był las. Raczej busz albo dżungla
- mówi Anna Frączek.
Byliśmy
podejrzani
-
Do tego buszu nie chcieli nas wpuścić. Nikt nie mógł uwierzyć, że
przyjechaliśmy za własne pieniądze i chcemy ciężko pracować przez
kilka dni. Sprawdzali nas nawet ukraińscy tajniacy - wspomina Katarzyna
Hundz.
W końcu zaczęła się ciężka, trwająca kilka godzin dziennie praca.
Karczowanie
lasu
-
Dopiero po wycięciu chaszczy powoli ukazywały się nam piękne nagrobki.
Trzeba było bardzo uważać na różne pułapki, zwłaszcza na otwarte
groby - mówi Kamila Karp. - Tym polskim cmentarzem nikt nie opiekował się
od wojny. Powoli zarastał, aż przerodził się w zwykły las.
- Co ciekawe, zaraz obok niego, jest cmentarz ukraiński. Nie można
powiedzieć, aby był zaniedbany - dodaje Anna Frączek.
Kamieniarz
pomoże za darmo
Łańcuccy
licealiści uporządkowali na razie mniej niż połowę cmentarza. Tuż po
wakacjach znowu pojadą do Zbaraża dokończyć wielkie sprzątanie.
- Tym razem pojedzie z nami kamieniarz. Ten pan zdecydował się na to,
gdy usłyszał, co robimy. Obiecał pomóc, oczywiście za darmo - mówi
Janusz Kwolek, wicedyrektor Liceum Wojskowego w Zespole Szkół nr 2 w Łańcucie.
Łańcuccy licealiści stworzyli jedyną istniejącą dokumentacją
cmentarza. Do liceum zgłaszają się teraz ludzie z całego kraju
poszukujący grobów krewnych na zbaraskim cmentarzu. To dla nich jedyna
szansa na ich odnalezienie śladu przodków. |