KRESYCMENTARZ W ZBARAŻUKSIĘGA GOŚCIKONTAKTFUNDACJA LONGINUS
ZALESZCZYKIZBARAŻ VI 2004ŚWIRZPOMORZANYKresowe nekropolieŚWIĘTABRZEŻANYOLESKOZBARAŻ V 2005TREMBOWLALWÓW 26 VI 2001KRZEMIENIECZBARAŻ X 2005CHOCIMCZORTKÓWWIŚNIOWIECKościół w ZbarażuBUCZACZZBARAŻ VI 2006ZBARAŻ VII 2006ŻYTOMIERZPODHORCEJAZŁOWIECKAMIENIEC POD.ZBARAŻ X 2007BEREZOWICA MŁ.ŻÓŁKIEWŁUCK Alina Skrzypczak

Moje podróże po Kresach

JAZŁOWIEC - KLUCZ PODOLA

 

 

...” Ułani, ułani malowane dzieci...” – zaśpiewane specjalnie dla mnie i męża  przez „ naszą babcię” ze Zbaraża w maju tego roku dla potwierdzenia, że jest Polką, że pamięta o swoich korzeniach od razu nasunęło mi na myśl temat artykułu. Były i inne pieśni które babcia przechowuje w swojej pamięci jako świadectwo tego co już minęło bezpowrotnie. Babcia ma 80 lat. Jest rodowitą zbarażanką .Opowiada śpiewną kresową polszczyzną swoje dzieje – ubogą młodość, miłość do męża Ukraińca dla którego została nie wyjeżdżając na ziemie zachodnie, tęsknotę za rodziną i najbardziej nieprawdopodobne marzenie powrotu do Polski i modlitwy na grobie matki we Wrocławiu. Myślę sobie to już się nie ziści, ale nadzieja widać umiera ostatnia. A temat artykułu to- Jazłowiec. Można by pomyśleć jaki związek ma jedno z drugim. Dla mnie ma . Ułani – ułani. Od razu przychodzą mi na myśl słowa dość frywolnej piosenki

”Hej, dziewczyny ! W górę kiecki,

jedzie ułan jazłowiecki.

Lance do boju szable w dłoń,

Bolszewika goń, goń, goń”

słowa te odnoszą się do XIV Pułku Ułanów Jazłowieckich ,  którego miejscem stałego postoju był Lwów. No cóż jak coś człowiekowi wejdzie w pamięć to się przypomni w najmniej spodziewanym momencie. Wracając do Jazłowca i moich wspomnień o jedynej bytności w tym małym obecnie miasteczku, a prawdę mówiąc to właściwie wsi to muszę powiedzieć, że są one dość żywe. W pamięci pozostaje mi dokładnie droga wjazdowa od strony Buczacza. Stado pasących się koni. Centralnie widok na wzgórze z ruinami zamkowymi. Nieco w dolince po prawej stronie dziś już ruiny kościoła i pozostałości po dzwonnicy. Położenie osady wydało mi się niezwykle urokliwe. Może wpływ na to miała pora roku – wiosna, kwitnące wokół ruin bzy, cisza , spokój , takie uśpienie. Jazłowiec położony jest w dość głębokim jarze rzek Jazłowczyk i Olchowiec.14 km od Buczacza był kiedyś liczącym się ośrodkiem Rusi Halickiej i Podola. W XIV w. należał do Buczackich, herbu Habdank, którzy następnie przyjęli nazwisko Jazłowieckich , potem  między innymi do Radziwiłłów, Koniecpolskich, Poniatowskich.  „Legenda  głosi, że w pięknej kotlinie nad Olchowcem i Jazłowczykiem żył niegdyś Jaśko Łowiec, zielarz, uzdrowiciel, którego sława jako znakomitego znachora ściągała z odległych stron tłumy ludzi szukających ratunku w chorobie. Obfitość zwierzyny, rybne potoki, niezwykła urodzajność ziem i ozdrowieńcze powietrze spowodowały, że rodziny chorych obok chaty Jaśka budowały swoje. W ten sposób powstała osada, która może uchodzić za pierwsze polskie uzdrowisko. Po śmierci Jaśka Łowca, dla uczczenia jego pamięci, osadę nazwano Jazłowiec”- tyle z książki Stanisława Nicieji ”Twierdze kresowe Rzeczypospolitej”. W XVI i XVII w. miasto było znaczącym ośrodkiem handlowym z liczną kolonią Ormian i wyznawców kalwinizmu. Po wojnach tureckich Jazłowiec nie wrócił do swojej dawnej świetności stając się ośrodkiem prowincjonalnym , a w 1798 r. stracił nawet status miasta.. Po Poniatowskich Jazłowiec jeszcze kilkakrotnie zmieniał właścicieli. Z  opisu „ Przewodnika po Galicyi” Orłowicza z 1914 r. wynika, iż „miasto niegdyś jeszcze w XVI. w. równego Lwowowi, dziś nędznej mieściny o 3350 mieszkańców, w tem 1250 Polaków, 600 Rusinów i 1500 Żydów. „A obecnie, no cóż można dalej przytaczać powyższe słowa dotyczące wyglądu miasteczka nic się nie zmieniło na lepsze przynajmniej ja to tak zaobserwowałam w 2001 r. Pozostałościami po dawnej świetności są ruiny zamku znajdujące się na wysokim, trudno dostępnym wzgórzu. Idąc drogą wzdłuż wysokich murów  podziwiać można ładny widok na osadę, sam zamek jest raczej zamknięty dla zwiedzających. Kiedyś była to twierdza równa Kamieńcowi Podolskiemu. Nie zdobyta przez Kozaków w czasie powstania  Chmielnickiego w 1648 r. dopiero w 1792 r. zajęta przez  armię turecką Mehmeta IV. Formalnie powróciła w granice Rzeczypospolitej po podpisaniu układu w Karłowicach w 1699r. W XVIII w. popadła w ruinę. Stanisław Poniatowski nowy właściciel z czasem pobudował obok pałac częściowo z  kamienia pozyskanego z murów zamkowych do dziś dość dobrze zachowany. Przez dłuższy czas od 1863 r. służył on jako klasztor i zakład wychowawczy sióstr Niepokalanek. Uczęszczało do niego wiele znanych później osób, np. Maria Rodziewiczówna. W 1946 r. po wypędzeniu sióstr przez władze sowieckie urządzono w nim szpital, który funkcjonuje do dziś. Niedawno wróciły też siostry. Nota bene gdy chcieliśmy wejść w obręb zamku i pałacu nas ukraiński znajomy wzdragał się przed tym twierdząc, że znajduje tu się szpital dla chorych na gruźlicę. Z Jazłowca pamiętam jeszcze ruiny kościoła jak później się dowiedziałam p.w. Wniebowzięcia NMP. Te zniszczone pozostałości po świątyni wywarły na mnie przygnębiające wrażenie, tym bardziej, że wewnątrz widoczne były resztki fresków – Jezus Zbawiciel. W środku zaś prowizorycznie sklecony z kamieni ołtarz cały pokryty zerwanymi kwiatami oraz krzyż.  Kościół zlokalizowany jest w centrum , otoczony drzewami i krzakami bzów. Dzisiaj pisząc te wspomnienia mam świadomość, że mają one charakter subiektywny. Podkreślałam już wcześniej wielokrotnie. iż jeżdżąc po Ukrainie kilka lat temu nie dysponowałam w zasadzie żadnymi przewodnikami. Dopiero teraz konfrontuję swoje wspomnienia z różnego rodzaju opracowaniami. Ubieram to co zapamiętałam w historyczny płaszcz. Na nowo przeżywam przeżyte już chwile często dziwiąc się, że mogłam zobaczyć więcej. A kościół no cóż teraz już wiem, że funkcjonował do końca II wojny. Później umieszczono tu magazyn wyrobów alkoholowych. Doprowadziło to do kompletnej ruiny budynek..

Jazłowiec – to także  posąg Matki Bożej Jazłowieckiej , której kopia od 2002 r. znajduje się w kaplicy klasztornej, oryginał zaś w siedzibie głównej niepokalanek w Szymanowie  pod Warszawą. W 1919 r. po walkach polsko – ukraińskich w okolicy Jazłowca XIV Pułk  przybrał imię od miasta, a za patronkę wziął Matkę Boską Jazłowiecką i umieścił na sztandarze pułkowym.. Szarża ułanów jazłowieckich z 1919 r. porównywano do tej spod  Samosierry. Uwieczniona została na obrazie Wojciecha Kossaka.. Po wygranej bitwie powstał słynny hymn Ułanów Jazłowieckich „ Szczęście i spokój daj tej ziemi Pani,/ Co krwią spłynęła wśród wojen, pożogi./ Do Cię swe modły zanosim, ułani, / Odwróć, ach odwróć, odwróć los srogi. „ Pułk brał udział w kampanii wrześniowej, a po jej zakończeniu został w odtworzony w konspiracji we Lwowie w ramach AK. Wojna zebrała swoje żniwo w Jazłowcu– ludność żydowska zginęła w getcie w Buczaczu , w 1943 r. nacjonaliści ukraińscy zamordowali jazłowieckiego proboszcza, a w 1945 r. Polacy zostali wysiedleni na ziemie zachodnie. W 1947 r. miejscowość przemianowano na Jabłuniwkę. W niepodległej Ukrainie powrócono do historycznej nazwy – Jazłowiec.

I na koniec pozwolę sobie przytoczyć fragment z „Twierdz kresowych Rzeczypospolitej” S.Nicieji...”Nie zapomnę entuzjazmu, z jakim rotmistrz Nawrocki, urodzony w Łańcucie w 1918 roku, który tuż przed wybuchem wojny jako dwudziestolatek trafił we Lwowie do XIV Pułku, opowiadał mi o Jazłowcu....mówił o z fascynacją o swoich współtowarzyszach walki, o klasztorze jazłowieckim, o górującym nad nim zamku, o wielkiej tęsknocie do krainy swej młodości i sławnego miasteczka.”

Rok 2001 w samochodzie odwracam się za siebie rzucam ostatnie spojrzenie na wzgórze zamkowe w Jazłowcu i nagle widzę polski autokar z wycieczką jedną z pierwszych w tym początkowym okresie wyjazdów na Kresy naszych rodaków.